Gdy w 1964 roku Jerzy Panek został zaproszony przez Państwowy Instytut Wydawniczy do współpracy przy jubileuszowym wydaniu Boskiej komedii, miał już za sobą wybitne osiągnięcia w drzeworycie, znany był także jako malarz i rysownik. Przyjmując - obok innych polskich artystów - zaszczytne zaproszenie, nie mógł przewidzieć konsekwencji spotkania z Dantem...
Gdy w 1964 roku Jerzy Panek został zaproszony przez Państwowy Instytut Wydawniczy do współpracy przy jubileuszowym wydaniu Boskiej komedii, miał już za sobą wybitne osiągnięcia w drzeworycie, znany był także jako malarz i rysownik. Przyjmując - obok innych polskich artystów - zaszczytne zaproszenie, nie mógł przewidzieć konsekwencji spotkania z Dantem. Po wywiązaniu się z zamówienia Panek, tym razem już poza programem wydawniczym i na własną odpowiedzialność rozpętał iście dantejskie piekło. Pogrążył się w pracy nie mającej końca. Tak powstał największy bodaj cykl w historii polskiej grafiki.
Piekło, bo ta część poematu najbardziej zainteresowała artystę,jest też najważniejszym cyklem graficznym w jego dorobku. Nie tylko ze względu na ogrom realizacji, ale i podjęty temat. Dante stał się dla Panka inspiracją i przeżyciem traumatycznym, dotknięciem zła obecnego w życiu, nie ujawnianego dotychczas w jego sztuce.
W ciągu siedmiu lat w pracowni na krakowskim Kazimierzu powstało blisko sto drzeworytów. Żadnej ze swych prac ani wcześniej, ani później nie poświecił artysta tyle uwagi. To najbardziej osobisty cykl w twórczości Panka. Przez kilka ważnych lat przeglądał się w Piekle jak we własnym odbiciu. Niewiele osób wtajemniczał w to zajęcie. Pochłaniały go drzeworytnicze deski. Już w pierwszym roku wyciął ich ponad dwadzieścia, potem rokrocznie powstawało kilkanaście. Kto zna materię drzeworytu, wie, jaki to wysiłek i ogrom pracy. W ferworze pracy, opanowany potrzebą kreacji zapominał o efekcie końcowym – o odbitce. Niepostrzeżenie z grafika stał się rzeźbiarzem, dla którego ryt w drewnie jest najważniejszy. Jedynie od czasu do czasu powstawał próbny druk, czasem publikowany w czasopismach. Zdecydowało to z pewnością o hermetyczności pracy. Wiele desek przetrwało w stanie “dziewiczym”, nie dotkniętych farbą drukarską aż do początku lat dziewięćdziesiątych. [...]
Jan Fejkiel
Wystawa: 6 - 28 XI