[...] Już dyplomowe prace Surzyckiego były inne od tradycyjnej grafiki. Artysta bowiem nie traktował pryncypiów warsztatu jako niepodważalnego dogmatu. Podział na tradycyjne techniki graficzne zdawał się tracić znaczenie wobec faktu kreowania przez artystę w pełni autorskiej graficznej matrycy.
18 IV - 2 V
Na płycie pilśniowej pokrytej warstwą piasku z klejem, wykonywał rysunkowy relief, pokrywał go farbą i odciskał odbitkę. Prace te o grubej szorstkiej fakturze przypominały malarstwo materii, tym bardziej że odbijane były do krawędzi papieru, „na spad”, nie pozostawiając choćby nawet wąskiego passe-partout - z którym zazwyczaj kojarzymy grafikę. Także ich format wychodzący poza tradycyjne w owym czasie rozmiary płyty zdawał się zazdrośnie spoglądać na malarstwo. W początkach lat dziewięćdziesiątych, gdy dopiero zapowiadała się moda na dużą grafikę były to rozwiązania nowatorskie. Zostało to dostrzeżone. Od tego czasu bowiem datują się krajowe i zagraniczne sukcesy artysty.
Artyście pochłoniętemu problemami formy wystarczał prosty, syntetycznie określany temat. „Stół”, „Red Man”, „Newspaper”. Obce tytuły to nie snobizm czy kokieteria, lecz instynktowna potrzeba zwięzłości, łatwiej dostępna w języku angielskim. Potem na moment pojawia się abstrakcja ( cykl „Chmury”), ustępując na powrót figuracji; wielkim unoszącym się w przestrzeni „aktom” i cyklom portretowym.
Gdy w 1993 roku w krakowskim BWA powstawała wystawę pt „Portret ironiczny” portrety Surzyckiego zestawiłem z wcześniejszym o trzydzieści lat drzeworytniczym cyklem portretów Jerzego Panka. Te tak gruntownie różne prace stworzyły zadziwiająco uzupełniającą się całość. Zapewne dzięki wspólnemu im dążeniu do syntezy,prostoty i lapidarności.[...]
Jan Fejkiel